
10 maja,2025
Michał Napierała Woodlans o progresji w tworzeniu drewnianych zegarków i Ewolucji od zegarmistrza do artysty konceptualnego.
Rafał Stanowski: Skąd pomysł, by tworzyć zegarki?
Michał Napierała: Ja przez całe życie interesowałem się czasem w ujęciu naukowym, filozoficznym. Wiesz – Stephen Hawking, czarne dziury, te tematy. Na tej fali sięgnąłem po książki zegarmistrzowskie. W pewnym momencie poczułem, że po prostu chciałbym tworzyć czasomierze.
A dlaczego postanowiłeś użyć drewna jako głównego materiału?
Bo się fajnie starzeje. I chciałem pracować z takim materiałem, który jest związany z czasem. Pierwszy model powstał całkowicie prymitywnie. Miałem w głowie tylko ogólną wiedzę ze starych książek zegarmistrzowskich, która tak naprawdę nie mówi wprost, jak stworzyć zegarek. Z pierwszym miałem bardzo dużo problemów. Działałem trochę po partyzancku, tak jak się kiedyś naprawiało Malucha, który zepsuł się w drodze z Krakowa nad morze. Pierwszy zegarek robiłem 8 tygodni, drugi 12, potem trzeci, czwarty, piąty… W trzecim roku mojej pracy, około egzemplarza siedemsetnego, zauważyłem, że gdy biorę kolejny kawałek drewna do ręki, zaczyna się proces, że robię kolejno te same kroki. I zacząłem je liczyć. Okazało się, że jest ich 52. Zacząłem je dopracowywać. Nigdy ich nie zapisałem, są cały czas w w mojej głowie i dopieszczam je nieustannie, by dojść do perfekcji. To moje 52 procedury, dzięki którym doszedłem do momentu, w którym mogę robić jeden zegarek dziennie. To jest moja odpowiedź na wszechobecną anonimowość masowej produkcji.
Gdybyś miał siebie zdefiniować, to kim teraz jesteś?
Długo szukałem swojej tożsamości. Przeszedłem już przez etap, kiedy byłem rękodzielnikiem, a także przez ten, kiedy nie wiem, kim byłem. W pewnym momencie zacząłem dostrzegać, że moja praca coraz bardziej jest związana ze sztuką. Jej inspiracje wypływały z różnych miejsc – czasami z malarstwa czasami z rzeźby, ale to nie było to. Dopiero w 2022 roku znalazłem swojego mistrza, który podchodził do twórczości tak samo, jak ja. To Roman Opałka, artysta bardzo niedoceniony w Polsce, natomiast znany doskonale za granicą. Dzięki niemu zrozumiałem, że nie robię rzemiosła artystycznego. Nie jestem rzeźbiarzem. Nie jestem zwykłym zegarmistrzem. Jestem artystą konceptualnym.
Potem przemówił do mnie Marcel Duchamp, ojciec konceptualizmu. Chodź, wejdź na ten schodek (podchodzę do ściany na której jest zawieszona rama z napisem Woodlans, a pod nią stoi drewniany schodek). Michał Napierała instruuje: Popatrz tutaj (staje na schodku i dostrzegam małą, prostokątną płytkę umieszczoną poziomo na ramie obrazu, jest na niej sporo pyłków). To moja hodowla kurzu zainspirowana Marcelem Duchampem. Chciałem w mojej pracowni stworzyć coś, co będzie oddawało mu hołd. Duchamp mówił, że pisuar jest fontanną tylko dlatego, że artysta tak uważa.
Stałeś się artystą, dla którego upływ czasu pełni rolę artystycznego napędu. Nie miałeś pokusy, by zmieniać formę swoich zegarków, by pójść w stronę bardziej efekciarskiego designu?
Jestem minimalistą, zawsze robiłem jeden model, który ewoluował od numeru pierwszego, do tego, który wykonałem dzisiaj. Moje zegarki zmieniają się delikatnie na przestrzeni lat; każdy kolejny jest kopią poprzedniego. Mam jeden ciąg myślowy. To jest progresja, która ma swój początek w 2011 roku i dąży do nieokreślonego końca. Jestem tą osobą, która wie, co będzie robić przez resztę swojego życia. Będę robił drewniane zegarki. Staram się wtłoczyć moją harmonię w nieskończony nurt czasu.
Uważam, że artysta może stworzyć tylko jedno swoje najważniejsze dzieło. Nie ma dwóch najlepszych dzieł, może być tylko jedno. Dziełem mojego życia nie będzie jakiś konkretny zegarek. Nie będzie, wiesz Rafał, zegarek numer jeden, ani ten ostatni który dopiero kiedyś wykonam. Dla mnie najważniejszym dziełem życia będą wszystkie egzemplarze które już stworzyłem i które jeszcze wykonam. Moja twórczośc to proces…
(Cały wywiad możecie przeczytać w drukowanym magazynie Lounge Magazyn, nr wiosna 2025. Od str 62 do 66)
Rozmawia: Rafał Stanowski, Lounge Magazyn